Na własne życzenie

Od momentu gdy przestałem przesiadywać w najzdrowszej restauracji z dużą literą M w nazwie, zaczęło brakować mi weny. Wielu osobom spadł kamień z serca bo nikt nie sieje fermentu. Taki stan gdzie nic nikomu nie przeszkadza. Jednym słowem: złoto. Niestety mam złe wieści – powracam. Będzie po staremu, może tylko poza tym, że pisać będę w domu.

Dzisiejszy artykuł poświęcę temu co dzieje się na bieżąco. Ktoś zapyta pewnie czy mam szklaną kulę do wróżenia… otóż nie mam. Czy zastanawialiście się drodzy czytelnicy, jak dochodzi do większości złych wydarzeń? Do pożarów, wypadków, utonięć, etc.? Ktoś powie: „nieszczęśliwe przypadki” i ja się z tym zgodzę… ale tylko w 10% bo taki odsetek to zdarzenia, do których nie przyczynił się nikt poza wszechmocnym pechem.

Zaczyna się kolejny sezon grzewczy, znowu masa plakatów, komunikatów i innych ostrzeżeń (a dopiero były plakaty o wypalaniu nieużytków). Niby fajnie, bo większość z nas ma pamięć dobrą ale krótką. Sęk w tym, że i tak będzie przynajmniej kilkadziesiąt wyjazdów straży pożarnej do palących się kominów, podtruć tlenkiem węgla i innych cudów. Znowu ktoś będzie palić śmieci, znowu ktoś zaklei kratkę wentylacyjną i znowu ktoś z czystej oszczędności nie wyczyści komina. Paradoks polega na tym, że każdemu się wydaje że czynności związane z konserwacją urządzeń czy też systemów grzewczych to opcja, możliwość lub przywilej. Ewentualnie jest to obowiązek kogoś innego. Otóż nie. Prawo jest w tej kwestii bezwzględne. Właściciel obiektu (domu, mieszkania, hangaru, etc.) jest zobowiązany prawnie do systematycznych przeglądów.

Wyczuwam nerwowość u niektórych czytających, wszak jak to?! Idźmy dalej. Doszło do pożaru w domu – zwarcie instalacji elektrycznej. Nieszczęście wielkie, winnych brak, przecież prądu nie widać i nie słychać. Prawo budowlane jest niestety bezwzględne. Przegląd instalacji elektrycznej powinien być wykonywany co 5 lat dla obiektów mieszkalnych. Jeśli warunki są specyficznie niesprzyjające to częściej.

Żeby nie drążyć tej części mieszkalnej, przeskoczmy na dział motoryzacyjny. Wiele osób, a w zasadzie prawie wszyscy uważają obowiązkowe przeglądy pojazdów za złodziejstwo. Ot taka natura ludzka. Prześledźmy zatem na szybko policyjne statystyki wypadków. Z jakiegoś powodu (ciekawe jakiego) wypadki spowodowane złym stanem technicznym to odsetek. Całkiem prawdopodobnie prawo i konsekwencje z niego wynikające, skutecznie nastraszyły kombinatorów.

Dla poszerzenia horyzontów, na koniec pytanie retoryczne: co było najczęstszą przyczyną utonięć w tym roku?

Z nieznanych mi przyczyn, bo trudno cedować wszystko na koszta, stosujemy się do istniejących przepisów wybiórczo. Z tej wybiórczości wynika zdecydowana większość „nieszczęśliwych” wydarzeń. Paradoksalnie koszty stosowania się do przepisów są dużo niższe od zniszczeń, które powstają w następstwie zaniedbań. Największą zagadką jest to, że co roku dzieje się to samo i z tych samych przyczyn, a zmian jakby nie widać. Reasumując, dlaczego sami prosimy o nieszczęście?

Jak zawsze czekam na opinie, komentarze, hejty (w szczególności) i konstruktywną krytykę.